Analogicznie epoki historii są okresami ludzkości i faktycznie przedstawiają nie tyle jej istotę pojmowaną abstrakcyjnie, ile raczej jej istotę w jak największej konkretności społecznego życia narodu lub dziejów całej cywilizacji. Istnieje jednak zasadnicza różnica, bowiem przemiany w życiu jednostki uwarunkowane są głównie czynnikiem biologicznym i wypływają z sił witalnych właściwych organizmowi, przebiegają zawsze jednakowo, powtarzając się bez końca w każdej poszczególnej jednostce w różnych czasach, natomiast cykl historycznego stawania się wydaje się być niepowtarzalny i w każdej swej formie oryginalny. Teorie „historycznych powrotów”, „cywilizacyjnych cykli”, „wiecznego powrotu” i tym podobne należą do dziedziny interpretacji i hipotez wymagających przyjęcia pewnej filozofii, którą można odrzucić i od której należy się uwolnić, jeśli chce się zgłębić metafizyczny wymiar naszego bytu.
Zatem indywidualny rozwój jednostki przebiega w określony sposób i rozwija „wątek natury” pod wpływem sił samej natury, natomiast historyczne stawanie się jest wewnętrznie niezdeterminowane, może pojawić się każda forma — konkretnie wzięta — zawsze oryginalna i nowa.
Ponadto, siła napędowa historii tkwi nie tyle w naturze czy biopsychicznej głębi ludzkiego bytu, lecz należy jej szukać w płaszczyźnie duchowej i w płaszczyźnie wolności. Czymże bowiem faktycznie są formy rządów, jeśli nie konkretną wersją formuły wolności, interpretacją jej „możliwości” w obrębie epoki, formy kulturowej i cywilizacji? Czymże bowiem są wypowiedzenia wojen, traktaty pokojowe, konkordaty, konwencje…, jeśli nie urzeczywistnieniem wolności człowieka przez naród jako afirmacja, rewindykacja i obrona wolności?
Są to na pierwszy rzut oka oczywiste spostrzeżenia, kryjące jednak głębokie tajemnice, jeśli przyjrzeć się temu bliżej. Polityka to dzieło wolności, być może; lecz czyjej wolności? Rzadko w historii tok życia publicznego jest zdeterminowany per scita populorum i powstaje wątpliwość, czy demokracja nie jest bardziej wyrafinowana od oligarchii arystokratycznych i tyrańskich rządów. Wola jednostek — rozumiana w istotnym znaczeniu wolności — nie może dojść do władzy jako wola indywidualna: jest to oczywiste, gdyż maksimum wolności politycznej przyznaje się masom; to wybór kandydatów do rządu niesie obietnicę realizacji pewnego programu. Wola jednostek nie dosięga władzy jako takiej, co byłoby nawet rzeczą śmieszną, skoro rząd mają stanowić ludzie kompetentni. Wolność polityczna to wolność zaufania do pewnego programu ludzi występujących w swoim własnym imieniu czy też wysuniętych przez jakąś partię, ludzi szafujących hojnie obietnicami i bardzo uprzejmych podczas kampanii wyborczej, którzy z chwilą, gdy dojdą do władzy, okazują się bardzo skomplikowani i nieprzenikliwi. Ascetyka wyborcza ustępuje wówczas „mistyce władzy”.