Podobieństwo to natomiast nie jest i nie może być całkowite od strony przyczyny. Właśnie dlatego, że jest ona pierwszą przyczyną i że skutek całkowicie jej podlega, nie można pojąć, by zawierała się ona wraz ze swoimi skutkami w jedności tego samego rodzaju; innymi słowy, jest rzeczą niemożliwą, by najogólniejsza, jaką tylko pomyślimy, doskonałość, wspólna dla wszystkich skutków, była również doskonałością pierwszej przyczyny. Ta naczelna bowiem doskonałość (byt i jego własności) jest uprzyczynowana w skutku, i to uprzyczynowana przez pierwszą przyczynę. Przyczyna ta nie może być przyczyną samej siebie, musi być zatem transcendentna nawet wobec tej naczelnej doskonałości bytu stworzonego. Stwierdźmy więc, że chociaż wszystkie skutki są podobne do przyczyny transcendentnej, to sama ta przyczyna do żadnego z nich nie jest podobna.
W paradoksalny sposób ta niedoskonałość w podobieństwie skutków świadczy o doskonałości przyczyny sprawczej. Tam, gdzie zależność skutku wobec przyczyny jest całkowita, podobieństwo staje się jak najdalsze, ponieważ przyczyna jest wówczas transcendentna wobec ogółu tego, co konstytuuje skutek. Gdybyśmy jednak posuwali się w ten sposób w nieskończoność, odmienność ta nie usuwałaby wszelkiego podobieństwa, gdzie bowiem zachodzi sprawczość, musi też zachodzić podobieństwo. Na tym utrzymywaniu się podobieństwa w sercu nieskończonej odmienności polega tajemnica transcendencji Bytu pierwszego wobec bytów. To, że one są, i że są uprzyczynowane przez ten Byt, narzuca się nieuchronnie naszemu rozumowi. Ponieważ są one uprzyczynowane przez niego całkowicie, mogą one być tylko podobne i równocześnie nieskończenie różne. Byt, który jest ich przyczyną, może być tylko wobec nich transcendentny i równocześnie znajdować się wewnątrz nich, a każdy z nich, ażeby stać się tym, czym jest, i osiągnąć to, do czego jest zdolny, powinien ten Byt naśladować.
A zatem wszechświat stworzony przypomina ogromne zwierciadło, w którym odbija się doskonałość Stwórcy. Zwierciadło to jest jednak bardzo niedoskonałe i ukazuje nam jedynie uproszczony i pomniejszony obraz transcendentnego wzoru, do którego nas kieruje, nie mogąc Go uchwycić we właściwej Mu postaci; nieomal tak jak pryzmat rozszczepiający światło. I oto mamy klucz do zagadnienia poznania Boga. Nasze pojęcia rzeczywiście przedstawiają i mogą przedstawiać jedynie doskonałości stworzone, ponieważ są one konstruowane na podstawie naszego doświadczenia. Jednakże doskonałości stworzone przedstawiają z kolei Byt pierwszy, który, będąc ich przyczyną, upodobnił je do siebie. One to skłaniają nas do wzniesienia się ponad ich rozmaitość, ażeby dojść do samej zasady ich jedności, do Tego, który sprawił, że są one podobne do Niego, i który mieści w swojej jednej i niezłożonej doskonałości wszystkie ich doskonałości szczegółowe. Owo wzniesienie się intelektualne umożliwia nam analogia, którą należy z kolei się zająć.