Rozumiem, że stwierdzenie to może budzić obiekcje. Chociaż zasada przyczynowości narzuca się naszej myśli tak nieodparcie, iż trudno się jej przeciwstawić, zasada podobieństwa skutków do ich przyczyny jest o wiele mniej oczywista w dziedzinie naszego doświadczenia. Jakie podobieństwo zachodzi pomiędzy twórcą a jego dziełem, pomiędzy narzędziami, którymi się posługuje, a rezultatem, który pozwalają mu one uzyskać, na przykład pomiędzy kulą a raną, jaką ona powoduje? Brak czasu, by wyjaśnić, jak często oczywistość tej drugiej zasady ukryta jest przed naszym wzrokiem. Stwierdzamy po prostu, że wszelki skutek powstający w świecie zależy faktycznie w płaszczyźnie przyczyn wtórnych od bardzo wielu różnych przyczyn i okoliczności, co redukuje nieraz do minimum jego stosunek podobieństwa do takiej czy innej spośród nich. Ponadto podobieństwo dotyczy jedynie określonego szczegółu, w związku z którym ustala się zależność. Twórca na przykład tworzy swoje dzieło dysponując najpierw materiałami, których sam nie wyprodukował; może ono być do niego podobne jedynie w tym znaczeniu, iż urzeczywistnia w określonej materii formę zrodzoną w jego myśli. Istnieje jednak pewien szczególny przypadek zachodzenia przyczynowości sprawczej, gdy zamiar upodabniający jest dostatecznie wyraźny, by można było dostrzec to konieczne powiązanie, które staram się ukazać, pomiędzy skutkami a wzorami; jest to mianowicie prokreacja istot żywych. Rodzice przekazują nowej istocie żywej życie jak najbardziej podobne do ich życia. Najpierw oczywiście formę życia właściwą ich gatunkowi; lecz również wiele okrytych tajemnicą dziedziczności cech bardziej szczegółowych, które sami otrzymali od swych przodków. Ich podobieństwo nie jest całkowite przede wszystkim dlatego, że współuczestniczą tu w tym samym działaniu dwie odrębne jednostki i każda z nich wywiera swój wpływ; poza tym istnieją pewne charakterystyczne cechy, które rodzice przekazują, choć nie ujawniły się one w nich samych; na koniec zaś nowa istota żyjąca podlega od swych narodzin własnej ewolucji i uniezależnia się w pewnej mierze od wpływu swych rodziców.
Żadna z tych racji nie dotyczy pierwszej przyczyny. Jest ona jedyna w swoim porządku. Obejmuje swoim wpływem całość swojego skutku, ponieważ udziela bytu i ponieważ byt, jak to stwierdziłem wyżej, przenika na wskroś całą rzeczywistość bytu istniejącego (tego, co jest). Na koniec nie pozostawia ona nigdy skutku samemu sobie, gdyż byt może istnieć jedynie w zależności od niej, tak iż pozostawienie go samemu sobie byłoby równoznaczne z dopuszczeniem, by z powrotem pogrążył się w nicości. Skutek zależy od pierwszej przyczyny nieustannie i pod jej to wpływem sam działa i rozwija się. Jest to więc zależność całkowita i radykalna.
A zatem przyczynowość sprawcza, która się nam ukazuje i narzuca najpierw, prowadzi nas do innego rodzaju przyczynowości, sięgającej głębiej, mianowicie do przyczynowości wzorczej. Skoro Bóg jest pierwszą przyczyną sprawczą wszystkich rzeczy, musi On być również ich transcendentnym Wzorem. To znaczy, iż skutki Jego działania są w pewien sposób do Niego podobne.
Co znaczy określenie: „w pewien sposób”? Nie może ono absolutnie wyłączać z tego podobieństwa jakiejś części skutków lub jakiejkolwiek bądź części któregoś z nich. Byt nieotrzymany, nieuprzyczynowany może być tylko jeden, tak iż wszelki inny byt, w takiej mierze, w jakiej jest bytem, jest uprzyczynowany przez byt, który sam jeden nie posiada przyczyny. Jest uprzyczynowany w takiej mierze, w jakiej jest bytem, to znaczy zgodnie ze swoim bytem, i uprzyczynowanie to sięga w nim tak daleko i tak głęboko jak jego byt, nie pomijając niczego z tego, czym on jest. Pierwsza przyczyna musi być z konieczności przyczyną całkowitą, przyczyną ogółu skutków i każdego z nich z osobna. A więc skutek jest podobny do swojej pierwszej przyczyny we wszystkim, czym jest.