Wiarygodność

Znajdujemy się na płaszczyźnie apologetycznej. Encyklika nie precyzuje dla poszczególnych przypadków ważności i doniosłości argumentów koniecznych czy prawdopodobnych ani więzi, która łączy, zależnie od rozpatrywanych dziedzin to apologe- tyczne zadanie rozumu z teologią, zrozumieniem wiary. Motywem wiary jest samo światło boskie, ale posłuszeństwo wierze jest zgodne z rozumem. Przyczyną przyjęcia wiary nie jest osąd rozumu, stanowi on jednak dla przyjęcia wiary warunek i dyspozycję. Znany jest w tym względzie tekst św. Tomasza:

„Przedmiot wiary można rozpatrywać dwojako, albo w tym co go specyfikuje, i tak przedmiot wiary nie może być równocześnie przedmiotem rozumu. Albo można rozpatrywać przedmiot wiary w ogólności, w świetle uniwersalnej racji wiarygodności, i tak przedmiot wiary jest rozpatrywany racjonalnie. Nie można wierzyć, jeśli się nie widzi, że należy wierzyć czy to z racji oczywistych znaków, czy z jakichkolwiek innych motywów” .

Pamiętajmy, że badanie i wyświetlanie motywów wiarygodności należy do kompetencji rozumu naturalnego, a więc w szczególności filozofii. Osąd o wiarygodności przygotowuje do przyjęcia wiary. Filozofia oddaje jeszcze jedną przysługę wierze, wprawdzie nie wprost, lecz zrozumieniu wiary, czyli teologii. Teologia święta, posługując się filozofią, jej zasadami i konkluzjami, jej pojęciowym wyposażeniem, uzyskuje naturę, siłę i charakter prawdziwej nauki. Teologia, posługując się filozofią, porządkuje objawione prawdy w spójną całość i potwierdza je rozumowymi argumentami. Przyczynia się to do czystszego, precyzyjniejszego i bogątszego poznania prawd wiary, co jest zgodne z wiarą i pożyteczne dla niej samej. Inaczej mówiąc, bez posługiwania się filozofią nie ma mądrości teologicznej, a o tę właśnie mądrość teologiczną chodzi nam tutaj:

„To poznanie i zrozumienie pełniej i łatwiej uzyskują ci, którzy łączą czystość życia i gorliwość wiary z biegłością w naukach filozoficznych.”

Jeszcze raz przytacza się słowa Soboru Watykańskiego stanowiące inspirację w tym względzie, mówiące, że zrozumienia dogmatów należy poszukiwać „tak poprzez analogię z tym, co jest przedmiotem poznania naturalnego, jak i poprzez wzajemne powiązanie tajemnic między sobą oraz w powiązaniu z ostatecznym celem człowieka”.

Jak w porządku naturalnym metafizyka osiągająca swoją doskonałość jest mądrością, podobnie i doskonała teologia jest mądrością. Oczywiście nie jest najwyższą mądrością, wyżej bowiem stoi mądrość świętych. Lecz jeżeli teolog uczestniczy również w mądrości świętych, chociażby tylko w pragnieniu, jego mądrość teologiczna nie tylko nie poniesie uszczerbku, lecz będzie wzmożona i oczyszczona. Mędrzec osądza w świetle pierwszych zasad, w świetle przyczyn ostatecznych, które kontempluje. Mądrość teologiczna, zakorzeniona w żywej wierze, uczestniczy na swój sposób w mądrości boskiej. Naturalnym więc klimatem teologii jest kontemplacja. I tu jest zasadnicza prawda przeoczana dzisiaj i sądzę, że to przeoczenie jest przyczyną aktualnego kryzysu inteligencji katolickiej.

Na ten temat możemy tu uczynić podwójną uwagę. Wedle naszego tekstu teologia jest nauką i mądrością. Te dwa określenia nie są sobie przeciwstawne. Nauka odsyła rzeczywiście do ścisłości postępowania w takim sensie, w jakim dla Arystotelesa filozofia zasługuje na miano nauki. Mądrość to po prostu szczyt wiedzy, gdzie wydaje się sądy w świetle najwyższych zasad. Gdy dzisiaj mówi się o nauce, nie odnosi się tego określenia do filozofii czy teologii spekulatywnej, lecz do całości dyscyplin, które na wzór nauk przyrodniczych definiują się ze względu na ich wyraźnie ograniczony przedmiot i ze względu na ściśle określoną metodę, jaką się posługują. W dzisiejszym stanie kultury nauki te przybierają na znaczeniu. Rozwój ten sam w sobie stanowi oczywistą korzyść, np. rozwój historii czy egzegezy. Korzyść ta jednak jest poważnie zagrożona ze względu na warunki, w jakich ją osiągamy. Faktycznie, rozwojowi tych dyscyplin towarzyszy odchylenie się od filozofii, niedocenianie jej czy nawet pogarda, co jest znamieniem intelektualnej krótkowzroczności, jeśli idzie o rolę filozofii w teologii. Otóż w tych dyscyplinach (historia, egzegeza) ogromną rolę odgrywają domniemania i opinie — z drugiej zaś strony, ponieważ teologia spekulatywna nie może istnieć bez pomocy filozofii, samo ukierunkowanie kontemplacyjne całej pracy teologicznej jest zagrożone. Zdaniem niektórych teologów, czynnikiem ożywiającym ma być nie dążenie do mądrości, lecz naukowość w dzisiejszym rozumieniu jako opanowanie przedmiotu tak, jak to ma miejsce w naukach spolaryzowanych przez technikę. A ponieważ, ze względu na samą naturę przedmiotu, który się temu sprzeciwia, zadanie okazuje się trudniejsze niżby się wydawało, zużywa się sporo energii na to, co się wydaje warunkiem i pierwszym momentem tego opanowania przedmiotu — tym zaś pierwszym momentem jest negatywny moment krytyki. Stąd ta niewzruszona stanowczość opiniowania, że takie czy inne twierdzenie jest wątpliwe, i to tym bardziej, gdy idzie o pewność naprawdę solidnie uzasadnioną!