Co się tyczy metafizyki, racjonalizm św. Tomasza można łatwo wyolbrzymić. Nie trzeba zaznaczać, że wierzył jako chrześcijanin, zanim zaczął uprawiać jakąkolwiek refleksję metafizyczną. Ponadto o teologii chrześcijańskiej sądził, że ma własne przesłanki, objawione, nie zaś dowodzone przez filozofów. W tym sensie można by powiedzieć, że rozpatrywał teologię jako odrębną grę językową. A zarazem traktował filozofa jako kogoś, kto może dowieść tak zwanych „zaczątków” wiary, na przykład istnienia Boga. Mówił wprawdzie wystarczająco jasno, że nie znaczy to, iż nie możemy czy nie powinniśmy wierzyć w Boga, dopóki nie uchwycimy metafizycznych dowodów Jego istnienia. Ale oczywiście uznawał takie dowody za możliwe. A wydaje się, że nie jest to dziś stanowisko popularne ani wśród filozofów, ani wśród teologów. I choć nie ubiegam się o żadne stanowcze twierdzenia w tej kwestii, przyznaję, że ogarnia mnie uczucie zakłopotania, gdy chodzi o to konkretne przedsięwzięcie. Dowód na istnienie Boga jako, by tak rzec, dodatkowej pozycji we wszech- świecie nie byłby chyba dowodem na istnienie Boga. Rozumieli to niektórzy myśliciele w samym średniowieczu. Każdy dowód kosmologiczny musiałby przypuszczalnie przybierać postać wykazywania egzystencjalnej niesamodzielności i zależności wszelkich bytów skończonych od transcendentnej podstawy skończonej egzystencji. A nie jest zbyt łatwo pojąć, jak można tego dowieść tak, by nie zakładać milcząco wniosku. W każdym razie pominąłem zagadnienie metafizyki oraz stopnia, o ile w ogóle zachodzi coś takiego, w jakim, jak można powiedzieć, „uzasadnia” ona język wiary. Skupiłem natomiast swą uwagę na pewnych sprawach logicznych. I dlatego właśnie pozostaję w zgodzie z pewnymi filozofami, którzy odnieśliby się prawdopodobnie życzliwie do tego, co powiedziałem, a którzy nie mieli żadnych kontaktów z filozoficzną teologią Akwinaty.
Nie jest to jednak zwyczajnie sprawa abstrahowania lub nie abstrahowania od zagadnień metafizyki. W sytuacji kulturalnej średniowiecza zakładało się oczywiście, że język wiary chrześcijańskiej zawiera zdania dotyczące Boga, sensowne i zarazem prawdziwe. Gdy na przykład św. Tomasz rozważał zagadnienia powstające w związku z mówieniem o Bogu, nie zapytywał przecież, czy odnośne zdania są sensowne lub wyposażone w znaczenie. Przyjmował, że tak jest i usiłował uzgodnić to założenie z dostrzeganymi przez siebie realnymi problemami, dotyczącymi ich znaczenia. Chodziło nie tyle o pytanie, czy owe zdania posiadają znaczenie, lecz w jaki sposób je uzyskują. Jak można uzgodnić sensowność i prawdziwość zdań ludzi o Bogu z podnoszeniem Boskiej transcendencji i niepojmowalności? Ale w naszej współczesnej sytuacji kulturalnej nie sposób uwzględniać założeń, jakie czynili średniowieczni teologowie, a często są one nieobecne. Jak wszyscy wiemy, radykalnej krytyki strony znaczeniowej zdań o Bogu dokonali nie tylko filozofowie, którzy w ogóle nie uznają się za chrześcijan, ale również niektórzy pisarze chrześcijańscy, co skłania ich do rewizji chrześcijaństwa bądź eliminującej zdania o Bogu, bądź reinterpretującej je jako będące czymś innym niż wydają się być. Jest przeto zrozumiale, że niektórzy teologowie, nie przejawiający skłonności do stosowania tej polityki rewizji, radośnie przyjmują gałązkę oliwną, jaką przynosi teoria autonomicznych gier językowych, ponieważ pozwala ona językowi re- ligii być sobą, by tak rzec, bez zakłóceń z zewnątrz. A jeśli sensowne jest mówienie (co do tego mam swoje wątpliwości) o trzynastowiecznym teologu, żywym i czynnym umysłowo w XX w., nie jestem oczywiście w stanie stwierdzić z pewnością, że w naszej współczesnej sytuacji kulturalnej Akwinata nie byłby po stronie teologów, o których właśnie mówiłem. Wszystko, co wiem, wskazuje, że mógłby przyjąć neowittgensteinizm w filozofii i barthyzm w teologii. Ale taka radykalna zmiana poglądów zakłada odrzucenie nie tylko jego metafizyki czy przynajmniej znacznej jej części, lecz również ogólnych kryteriów racjonalności oraz wizji języka jako jedności w wielości. Tymczasem, moim zdaniem, zachowanie jednego i drugiego jest rzeczą ważną.