Może się wydawać, że zboczyłem daleko od myśli teologa, w którego imieniu miałem rzekomo przemawiać i po kilku nawiązaniach do św. Tomasza wysunąłem własne poglądy, cokolwiek mogłyby być warte. Istotnie, wysunąłem własne poglądy, lecz sądzę, że są one zgodne z tokiem myśli, który, jak można oczekiwać, obrałby Akwinata, gdyby stanął w obliczu teorii autonomicznych gier językowych i gdyby nie był przygotowany do podjęcia rewizji poglądów, które przyjął w XIII w. Naprawdę, twierdzenie to wydaje mi się całkiem oczywiście prawdziwe. Choć bowiem, jak wspomniałem wcześniej, św. Tomasz przyznawał wypowiedziom języka religii pierwszego stopnia funkcje, niezależnie od ich form gramatycznych, wyrażania, wywoływania czy utwierdzania postaw raczej, niż przekazywania komukolwiek informacji, z pewnością wierzył, że istnieją zdania przekazujące prawdziwe informacje o Bogu. A w przypadkach, gdy owe zdania wydawały się przeczyć zasadom rozumu, usiłował wykazać, że w istocie tak nie jest. Inna sprawa, czy udawało mu się to, czy też nie. Chodzi mi po prostu o to, iż jego postępowanie zakłada, że istnieją kryteria sensowności przebiegające w poprzek granic między różnymi grami językowymi. Wątpię, czy naprawdę Akwinata przejawiałby wiele entuzjazmu dla teorii gier językowych, choć mógłby, jak sugerowałem, uznać ją w ograniczonym zakresie. Jestem jednak przeświadczony, że nie mógłby spójnie uznać teorii całkowicie autonomicznych gier językowych w tym sensie, jaki rozważałem. Ponadto myślę, że trudno przyjąć, iż byłby gotów zgodzić się, że człowiek nie może rozumieć danej gry językowej nie uczestnicząc w odnośnym sposobie życia, o ile oczywiście nie interpretuje się tego poglądu w taki sposób, że staje się prawdziwy na mocy definicji.
Jeśli słusznie myślę, że można oczekiwać, iż św. Tomasz zareagowałby na teorię autonomicznych gier językowych w taki sposób, jaki zarysowałem, nie zboczyłem zbyt daleko od zapowiedzianego tematu. Ponieważ oczywiście Akwinata nie miał w trzynastym stuleciu bezpośrednio do czynienia z neowittgen-steinizmem, nie sposób powiedzieć, co o nim myślał. Można tylko powiedzieć, jakie mogą być racjonalne oczekiwania co do jego myśli na ten temat, przy założeniu, że zarazem obstawałby zasadniczo przy innych ideach wyrażonych w jego pismach. A jednocześnie mógłbym uchodzić za kogoś skrajnie nieszczerego, gdybym utrzymywał, że św. Tomasz patronuje wywodom, w których zgadzam się wyraźnie z pewnymi współczesnymi filozofami, których niewiele obchodziła metafizyka Akwinaty czy jego wiara religijna.