„Spotykamy się ze zdaniem, że u kresu naszego poznania poznajemy Boga jako nieznanego w tym znaczeniu, iż umysł znajduje się wobec poznania Boga najbliżej wówczas, gdy uznaje, że Jego istota jest ponad wszystkim, co myśl może ująć w obecnym swym stanie; tak więc, chociaż nieznana jest Boża istota, wiadomo, że Bóg jest”. Stwierdzenie, iż Bóg znajduje się poza i ponad wszystkim, co możemy objąć umysłem, oznacza uznanie Jego transcendencji; transcendencji ontologicznej wobec wszelkich bytów danych nam w doświadczeniu i transcendencji noetycznej wobec wszelkich przedmiotów naszego poznania. Tu właśnie jednak zachodzi to, co określiłem jako „paradoks naszej afirmacji Boga”, sama ta afirmacja sprawia, iż Bóg staje się przedmiotem naszego poznania; wiedzieć, że istnieje i stwierdzać, że jest transcendentny, znaczy bowiem — znać Go już w jakiś sposób.
Jednakże stwierdzenie, iż Bóg jest dla nas przedmiotem, wymagałoby wielu zastrzeżeń. Przedmiotem bowiem jest rzeczywistość znana jako taka, to znaczy jako rzeczywistość wprowadzona do naszego świata intramentalnego, świata, który konstruuje nasza myśl niewątpliwie w związku z tym, co rzeczywiste, i w którym mamy dotrzeć do realności, który jednak należy do myśli i stanowi jej centrum. Czy Bóg mógłby być dziełem naszej myśli nie przestając być równocześnie Bogiem? Stając się przedmiotem naszego poznania Bóg mógłby się w swojej rzeczywistości jedynie ukrywać i nie Jego byśmy poznawali.
Nie, Bóg nie jest takim samym przedmiotem jak inne, które moglibyśmy posiadać i którymi moglibyśmy dowolnie manipulować. To On nas posiada, nawet w porządku poznania, i jeżeli jest On przedmiotem, to jedynie przyciągając ku sobie nasz intelekt, jako biegun umysłowej poznawalności, od którego nasz intelekt jest zależny, nie zaś dając się w nim zamknąć. Jest On jednak przedmiotem, ponieważ o Nim wiemy, lecz wymyka się naszemu ujęciu, gdyż wiemy o Nim tylko pośrednio. Przedmiotem, który wchodzi do świata naszego umysłu, jest doskonałość stworzona, znana przez nas bezpośrednio. Ponieważ jednak jest ona znana jako powszechna i wspólna bytom stworzonym oraz w swoim stosunku podobieństwa do Doskonałości nie stworzonej, ta ostatnia dzięki tamtej i poprzez nią staje się przedmiotem zachowując transcendentność. Podporządkowuje ona sobie podmiot poznający, który może jej dosięgnąć jako przedmiot jedynie wówczas, gdy, przyjmując za punkt wyjścia przedmioty konstruowane przez siebie i posiadane, wykracza poza nie, przewyższając zarazem siebie samego.
W tym sensie należy przyjąć, że poznanie Boga jest zarazem uwielbieniem i wezwaniem, i że sprzeciwia się swojej naturalnej tendencji nie chcąc być poznaniem wyraźnym. Żadne uwielbienie jednak, żadne wezwanie nie byłoby możliwe, jeżeli nie byłoby najpierw rzeczywistego poznania tego, do kogo są one skierowane. Jest to poznanie zawsze i w sposób konieczny implikowane przez filozofię religijną, która powinna je uwyraźniać i z którego nie może zrezygnować nie wyrzekając się siebie. Nie można wielbić i wzywać jakiejś Istoty nie wiedząc, że ona jest i że jest ona godna uwielbienia.