Teoretycy polityki i historii przeciwstawiają się teologii, a przede wszystkim odmawiają jej prawa do zabierania głosu w sprawie bytu człowieka; transcendencja, ich zdaniem, to skok w próżnię, gdzie człowiek traci wszelki grunt pod nogami. Ostateczna przyczyna tego przewrażliwienia w stosunku do teologii tkwi w samej istocie najnowszej filozofii, w jej immanentyzmie, który Hegel uczynił szczytowym osiągnięciem myśli ludzkiej, a egzystencjali- styczny ateizm — epilogiem i odwróceniem metafizycznym: byt jest funkcją poznania, a poznanie funkcją ogólnie ujętej podmiotowości istoty ludzkiej. Tak doszło się do ubóstwienia „powszechnego człowieka”, który nigdy nie istniał i nie może istnieć, i tak bezwolnie płynie jednostka, osoba, ponieważ nie chciano zgłębić prawdziwej dialektyki człowieka: ciała i ducha, zmysłów i inteligencji, intuicji i rozumu, jednostki i zbiorowości… W ten sposób dialektyczne napięcie i problematyka życia i historii jest tylko pozorna: zanikają wszelkie pozaczasowe i wykraczające poza skończoność aspiracje, a dla religii nie ma więcej miejsca niż dla iluzji.
W kręgach neokantowskiej filozofii niemieckiej w początku obecnego stulecia przyjmowano pewną ontologiczną sferę ducha, z którym człowiek wchodzi w kontakt i tak rodzi się historia; nie wolno jednak było mówić o Bogu i Opatrzności. R. Euckena: „Historia nie jest dziełem samego człowieka ani emanacją życia ducha, lecz produktem kontaktu człowieka z duchowymi sferami życia. To właśnie jest fundamentalny fakt historii i on właśnie wyjaśnia głęboki niepokój i dążenie. On to wprowadza tutaj wyższy stopień rzeczywistości w formie egzystencji nieproporcjonalnej do istniejącej rzeczywistości, nie zatracającej się niepokojach i wzburzeniach i nie uzyskującej w rzeczywistości trwałej pozycji. Rozumiemy teraz wewnętrzną dialektykę przenikającą całą historię, niezrozumiałość jak i nie wystarczalność historii, poleganie na niej, jak i sprzeciw wobec niej. Nie można dojść do żadnego pewnego wniosku, a jeśli idzie o duchową sferę życia, to historia wskazuje tylko możliwości”. Najnowsza filozofia niemiecka odrzuca nawet te ostatnie ślady transcendencji i pod pretekstem realizmu integralnego popada w biologizm i ontologizuje domniemane cechy poszczególnych ras i sukcesy (iluzoryczne) przygodnej polityki. Dzisiaj wiemy, jaki był finał tych sukcesów; nie wiemy jednak — przynajmniej ja nie wiem — czy te właśnie skutki skłoniły niemiecką filozofię, by przyjęła „ponadczasowe życie ducha” (zeitiiberlegenes Geistesleben) odrzucone w dniach zwycięstw.