Rozum filozoficzny jest bardzo pożądany w służbie wiary z wielu powodów. Magisterium Kościoła, jak widzieliśmy, może mówić o filozofii jedynie z punktu widzenia tej właśnie służby wierze wygłaszając przewodnie zasady, które implikuje natura Objawienia. Zadaniem rozumu jest podjęcie wielkiego dzieła i stawienie czoła trudnościom. I znowu obowiązkiem Magisterium Kościoła jest sygnalizowanie możliwych przeszkód. Jedną z przeszkód, i to bardzo poważną, jest niedocenianie ograniczoności rozumu i nadmierne „wywyższanie potęgi natury ludzkiej.” Encyklika zwraca tu uwagę na uroszczenia dzisiejszego racjonalizmu do autonomii i samowystarczalności rozumu.
Zwolennicy tego „błędu” i tej „iluzji” — która prowadzi do „nieroz- sądku” — „uważają, że gdy tylko rozum podda się boskiemu autorytetowi, raci wrodzoną mu godność i podporządkowany jarzmu pewnego zniewolenia zostaje opóźniony i zahamowany w swoim dążeniu do prawdy i doskonałości.”
W związku z tym trzeba, poczynić pewne rozróżnienie. W przeszłości zdarzało się, że niesłusznie łączono autentyczną doktrynę wiary ze stanowiskiem ówczesnej kosmologii, która przecież absolutnie nie pozostawała w wewnętrznej więzi z wiarą, a czyniono tak dla podkreślenia i wzmocnienia autorytetu kosmologii. W ten sposób osiągnięcie autonomii badań opartych na kryteriach i metodach zależnych nie od autorytetu doktryny świętej, lecz od naturalnego światła rozumu, przedstawiło się jako emancypacja spod bezprawnej kurateli. Te nieszczęśliwe zbieżności i rozbieżności nie mają nic wspólnego z istotą zagadnienia, są tylko pożałowania godnymi przypadkami historycznymi.
Nie można jednak na tej płaszczyźnie osądzać współczesnego racjonalizmu. Encyklika widzi błąd bardziej radykalny, dotyczący samej natury rozumu, błąd wynikający z przeświadczenia, że rozum nie jest uczestnictwem w Bożym świetle, lecz z samego siebie czerpie światło. Jest więc jedynym i autonomicznym źródłem prawdy, tak że narzucanie jakiejkolwiek normy czy miary prawdy przewyższającej go, nie będącej wytworem rozumu, prowadzić ma do alienacji rozumu. Takie uroszczenia muszą w końcu „doprowadzić ludzi do szczytu niedorzeczności.” Uroszczenia te prowadzą ich do „niewdzięczności, do odrzucenia prawd najwyższych, do samowolnego odrzucenia Bożego dobrodziejstwa wiary, z której jak z żywego źródła wypływają również dobrodziejstwa dla społeczności ludzkiej.”
Nasz rozum uczestniczy w świetle Bożym i dzięki temu jest zdolny do poznania prawdy. Warunkiem poznania prawdy jest postawa dziękczynienia i adoracji.
Tylko tak postępując rozum ludzki uświadamia sobie swoje możliwości realne i swoją nieporadność. I faktycznie: zamknięty w określonych granicach, i to dość wąskich, jest narażony na liczne błędy i nieznajomość wielu rzeczy.”
Zdając sobie sprawę z tej sytuacji, uświadamiamy sobie również bogactwa, jakie przed rozumem otwiera wiara. Bowiem: wiara chrześcijańska, oparta na autorytecie Boga, jest absolutnie pewną mistrzynią prawdy: kto kieruje się wiarą, nie popada w sidła błędu, nie ponoszą go podmuchy niepewnych opinii. Dlatego też łączyć uprawianie filozofii z poddaniem się wierze chrześcijańskiej to świetny sposób filozofowania. Wówczas wspaniałość prawd boskich stanowi dla rozumu ogromną pomoc, nie pozbawiając go bynajmniej godności, przeciwnie — podkreśla tę godność, wzmaga przenikliwość rozumu i jego zdolności.”