Ta właśnie zasada rzuca światło na nasz problem. Magisterium wiary przyznaje najpierw rozumowi właściwą mu wartość. Nie chodzi tu wcale o to, by rozum dręczyć lub upokorzyć, lecz raczej, by pozwolić mu istnieć. Co więcej: rozum oświecony wiarą staje się płodny, wzrasta jego wrodzone uzdolnienie, uzyskuje udoskonalenie i wyniesienie swoich uzdolnień na wyższy poziom. Przyjęcie wiary respektuje i gloryfikuje rozum naturalny. Znaczy to, że rozum wsparty światłem wiary może wydatniej rozwinąć swoje wrodzone zasoby.
Jak widać jest to rozważanie egzystencjalne, dotyczące statusu rozumu filozoficznego. Jedynie łaska, w różnych aspektach, poczynając od wiary, potem wlanej kontemplacji, na koniec w teologicznej wiedzy suponującej wiarę, wznosi rozum ponad jego własne możliwości; co więcej, przywraca go ona do tego, czym jest i pozwala mu, aby był w pełni sobą na płaszczyźnie naturalnej.
Magisterium wiary darzy rozum wielkim zaufaniem, w przekonaniu, że tenże rozum potrzebuje wsparcia łaską, by mógł sprostać swojemu zadaniu. Łaska nie wyrządza rozumowi żadnej szkody, lecz pomaga mu rozwinąć swoje możliwości. Magisterium Kościoła angażuje się na rzecz rozumu, ponieważ zdaje sobie sprawę w świetle Objawienia, że rozum ten w swoisty sposób i na swej płaszczyźnie uczestniczy w świetle Bożym.
Lecz czy przypisywanie rozumowi ludzkiemu, już na płaszczyźnie naturalnej, uczestnictwa w poznaniu Bożym nie równa się stwierdzeniu jego metafizycznego powołania do poznania tego co jest, czyli do poznania prawdy? Czy dostatecznie zwrócono uwagę na fakt, że agnostycyzm metafizyczny w żadnej mierze nie jest wyrazem hołdu dla boskiej transcendencji, lecz że wypływa on z laicyzacji rozumu, o ile nie jest jakimś przejawem luterańskiego pesymizmu, wedle którego rozum uległ całkowitemu skażeniu przez grzech i dlatego między rozumem a wiarą istnieje całkowita rozbieżność i nieubłagany konflikt?
Magisterium wiary nie tylko żywi zaufanie do rozumu filozoficznego, lecz określa bardzo istotne rzeczy dotyczące rozumu. Jest to wielkie dobrodziejstwo, ale zarazem kryje się w tym i pewne niebezpieczeństwo. Rozum bowiem jako filozoficzne uzdolnienie nie może zadowolić się uległością. Z punktu widzenia wiary słuszne jest określić czym jest rozum. Czy to samo można powiedzieć z punktu widzenia rozumu? To co rozum słyszy tutaj o sobie ze strony wiary odnośnie swojego filozoficznego powołania, może być tylko zachętą do odkrycia tego własnymi siłami. Czym jest rozum, co jest jego przedmiotem i jakim sposobem dotrzeć do przedmiotu — należy to stwierdzić w świetle samego rozumu. Jest to bardzo pożyteczna zachęta, ponieważ przed rozumem stoi bardzo trudne zadanie i zachodzi niebezpieczeństwo zniechęcenia i pobłądzenia. Rozum filozoficzny można przyrównać do podróżującego w ciemną noc z lampą w ręku dla oświetlenia drogi i odnajdywania, często prawie zatartego, jej zarysu. Czy rozum nie wejdzie na niewłaściwą drogę? czy nie zawróci z właściwej drogi? czy nie ulegnie pokusie zatrzymania się lub zmiany kierunku? Na swej drodze może rozum liczyć na braterską pomoc światła gwiazd na mrocznym niebie. Pomoc ta nie uwalnia rozumu od wysiłku, stanowi jednak pewny znak, dzięki któremu można się orientować i wyczuwać głębię horyzontu. A ponieważ światło rozpoznaje światło, między chyboczącą lampą a jasnym światłem gwiazdy istnieje porozumienie i ukryte pokrewieństwo.
Rozum winien własnymi siłami dojść do tego, co o nim samym mówi Magisterium wiary. Nie można przeczyć, że ta sytuacja zawiera istnienie pewnych niebezpieczeństw. Największe niebezpieczeństwo zagraża ze strony pewnego rodzaju fideizmu filozoficznego, czyli pospiesznego przyjmowania twierdzeń — bez filozoficznego uzasadnienia. Że tego rodzaju akceptacja twierdzeń istnieje w pierwszym okresie, podobnie jak podporządkowanie się mistrzowi przez tego, który uczy się dopiero filozofowania, jest zapewne rzeczą nieuniknioną i słuszną, pod warunkiem jednak, że jest to zjawisko prowizoryczne. Błędem byłoby zastępowanie takim podejściem rzetelnego wysiłku filozoficznego.
Filozoficzny wysiłek wymaga niemałego trudu, w miarę jak wielkie nowoczesne systemy radykalnie kwestionują słuszność filozoficznego stanowiska uznanego jako zasadnicze przez Magisterium wiary. Chodzi tu przede wszystkim o prawomocność i naturę metafizyki oraz problem poznania prawdy. Należy naświetlić wyraźniej niż w przeszłości podstawy metafizyki i w tym celu zbadać wszystkie zarzuty wysuwane przeciw metafizyce, rozważając ich powagę i siłę. Możliwe jest, że ci, którzy za wskazaniem Leona XIII podjęli się przywrócenia do czci myśli św. Tomasza, nie docenili na pierwszy rzut oka ogromu zadania. Gdy później dostrzegli rozmach pewnych wielkich systemów współczesnej filozofii, wielu z nich skapitulowało. Byli pod wrażeniem ekspansywności tych systemów filozoficznych, jak również bogactwa w nich zawartego oraz bezceremonialności, z jaką niektórzy adepci filozofii wieczystej (philosophia perennis) uwalniali się od niej.