Kryteria sensowności

Nie zajmuję się argumentacją na rzecz zdania, że Bóg nas kocha, lub przeciw temu zdaniu. Zajmuję się po prostu dowodzeniem, że istnieją naprawdę kryteria sensowności stosowalne w różnych grach językowych, szczególnie we wszystkich językach, w których występują twierdzenia czy rzekome zdania o faktach. Jeśli jest to słuszny pogląd, przemawia on przeciw twierdzeniu, że każda gra językowa jest całkowicie autonomiczna. Jak już przyznałem, mogą one cieszyć się pewną dozą autonomii. Absurdalne, na przykład, byłoby traktowanie zdań o nawiedzeniu przez Ducha Świętego tak, jakby były zdaniami z zakresu fizyki atomu. To, co można, czego zaś nie można powiedzieć o Duchu Świętym, wyznaczają przypuszczalnie w znacznej mierze kryteria należące do chrześcijańskiej wiary chrześcijańskiej społeczności. Chciałbym jednak wykazać, że nawet zdania wiary chrześcijańskiej muszą spełniać pewne ogólne kryteria sensowności, jeśli mamy je traktować jako twierdzenia posiadające znaczenie. W tej sytuacji oczywiście autonomia języka chrześcijaństwa, choć jest rzeczywista, podlega ograniczeniom. A nie widzę żadnego poważnego powodu, dla którego filozof miałby nie rozważać pytania, czy zdania wiary chrześcijańskiej spełniają, czy nie spełniają kryteriów, jakim podlega sensowny język.

Mam nadzieję, że nie zostanę źle zrozumiany. Nie jest moją rzeczą zaprzeczanie, że wiara jest odpowiedzią, jakiej udzielamy Bogu, a język wiary wyraża ową odpowiedź. Sugeruję tylko, że język wiary jest mimo wszystko językiem, aktywnością ludzką podlegającą regułom rozumienia ludzkiego. Jeśli język jest złożoną i wielostronną aktywnością istoty ludzkiej, która może uczestniczyć w rozmaitych sposobach życia i odpowiadających im grach językowych, należy oczekiwać, że gry językowe w sensie twierdzenia, rozkazywania itd. powinny przecinać granice gier językowych w sensie języka nauki, religii itd., a logika twierdzeń powinna, by tak rzec, znajdować zastosowanie nie tylko w jednej grze językowej w drugim sensie.

Pozwolę sobie opisać to zagadnienie w nieco inny sposób. Nie chciałbym ubiegać się o stanowcze twierdzenia na temat relacji między myślą a językiem. Ale rozsądne wydaje się traktowanie ich nie jako dwu różnych bytów, lecz jako bytów pozostających do siebie w relacji podobnej do relacji między formą a materią w Arystotelesowym sensie owych terminów. Analogia ta pozwala dokonać jakby przekładu, nie dopuszczając do urzeczowienia myśli w postaci bytu różnego od jej wyrazu. Jeśli w ten sposób patrzymy na zagadnienie, jest rzeczą naturalną myśleć o ogólnych kryteriach sensowności, stosowanych na całym obszarze tego, co można pomyśleć i powiedzieć. Teolog może chcieć uwydatnić pojęcie słowa Bożego. Ale nie sposób, by człowiek w ogóle pojął je, jeśli go nie myśli i nie wyraża w języku ludzkim. Jeśli Bóg ma mówić do człowieka, musi używać języka ludzkiego. To, co wedle wiary Bóg mówi, może być niedowodliwe dla rozumu ludzkiego, musi być w każdym razie zrozumiałe dla niego.