Proszę metafizyków o wybaczenie mi nieuniknionego uproszczenia; wiadomo, iż niemożliwe jest przedstawienie traktatu o analogii w czasie jednego wykładu. Chciałbym jedynie, żeby słuchacze, którzy nie są metafizykami, zrozumieli przede wszystkim to, że spontanicznie wciąż posługują się analogią; następnie, że analogia jest całkiem po prostu sposobem poznania jakiegoś bytu w związku z jakimś innym lepiej znanym bytem. W użyciu potocznym jednak byt, który chcemy poznać, lub którego poznanie chcemy umożliwić innym, pozostaje w polu naszego poznania i w polu poznania naszego rozmówcy; ogarniamy spojrzeniem intelektualnym wszystkie fazy tej czynności i to właśnie sprawia, że równocześnie tak łatwo i tak trudno ją wyjaśnić.
W odniesieniu do Boga sprawa nie przedstawia się tak samo. Bóg nie znajduje się w polu naszego poznania, nie mieści się bowiem wśród bytów danych nam w doświadczeniu: jest to „Bóg nieznany”, jak mówił św. Paweł do Ateńczyków, a jednak mówił on im o Bogu, a zatem zapoznawał ich z Nim. Oto paradoks, o którym wyżej wspominałem: słowa, idee, które rzeczywiście umożliwiają poznanie nieznanego — i to jako nieznanego. Analogia wykorzystuje tu swoje możliwości aż do ostatecznych granic; w transpozycji, tak jak ją starałem się opisać, punkt wyjścia jest znany, tok rozumowania jest kontrolowany, lecz moment decydujący, przejście do nieskończoności, dopełnia się w mroku.
Punkt wyjścia stanowią wspólne dla wszystkich bytów doskonałości przenikające w głąb każdego bytu z osobna aż do dziedziny tego, co sprawia, że staje się on jednostkowy; doskonałości te powodują, iż wszystkie byty są podobne do Boga, który je stworzył, i są podobne wzajemnie do siebie dzięki temu, że każdy z nich jest podobny do tego samego Wzoru Transcendentnego, choć na wiele sposobów nieskończenie zróżnicowanych. Przede wszystkim jest to byt, którego wszystkie inne doskonałości są szczegółowymi postaciami. Metoda polega tu na powrocie do źródła tych doskonałości zgodnie z trzema regułami: przyczynowości, negacji i przewyższania. Przyczynowość: do wzniesienia się ku Bogu zmuszają nas bowiem same te doskonałości, które narzucają się nam jako pochodzące ze źródła transcendentnego i jako zależne od niego w sposób nieuchronny. Negacja: skoro owa doskonałość w takiej postaci, w jakiej znajdujemy ją w bytach, nie zadowala naszej myśli, to właśnie dlatego, że jest ograniczona; a zatem, chcąc wznieść się do jej przyczyny, musimy przekroczyć, a więc i zanegować ograniczone postaci, w jakich urzeczywistnia się ona w bytach. Przewyższanie: to, co mamy zanegować, nie jest samą ową doskonałością, lecz jej ograniczoną postacią; a zatem nasza negacja w rzeczywistości maskuje ukrytą afirmację i zapobiega jedynie zbyt wczesnemu zatrzymaniu się na jeszcze ograniczonej realizacji; gdybym na przykład powiedział, że Bóg nie jest dobry, miałoby to jedynie taki sens, że nie jest On dobry na sposób wszystkich bytów dobrych, jakie znamy; podobnie zanegowaliśmy wyżej sam Byt Boga w takiej postaci, w jakiej się urzeczywistnia w poszczególnych bytach. Negacja ta jednak ma sens jedynie wówczas, gdy wyraża stwierdzenie, że Bóg jest, i że jest dobry w sposób boski.
Tego Bożego sposobu urzeczywistniania wszystkich doskonałości w jednej jedynej boskości nie można sobie absolutnie wyobrazić. Oto dlaczego nie ma pojęcia Boga, idei, za pomocą której moglibyśmy sami sobie uprzytomnić, czym Bóg jest sam w sobie. Jednakże możemy określić ten Byt, w którym się urzeczywistniają w nieskończoność wszelkiego rodzaju doskonałości; możemy Go określić jako biegun umieszczony w nieskończoności, od którego zależą wszystkie byty. Znamy Go jako Tego, którego przyczynowość, a więc rzeczywistość, jest niezbędnym warunkiem rzeczywistości bytów, naszej własnej rzeczywistości; Tego, którego istnienie musimy stwierdzić, gdyż w przeciwnym razie musielibyśmy zaprzeczyć rzeczywistości bytów i nas samych: ponieważ byty są, jest Bóg.
A zatem mrok, w jakim dopełniają się w nieskończoność wszelkie określenia, dzięki którym zarysowuje się i precyzuje nasze poznanie Boga, nie sprawia, by określenia te były wieloznaczne lub wątpliwe. Nasze odnoszące się do Niego stwierdzenia, że jest, że jest dobry, że jest mądry, itd… są prawdziwe i nie pozbawione sensu; stwierdzając to jednak wiemy dobrze, że wszystkim tym Bóg jest w sposób dla nas nie znany.
To wyobrażenie mroku zapożyczyłem od jednego z największych doktorów Kościoła, którego można nazwać ojcem mistyki chrześcijańskiej, mianowicie od św. Grzegorza z Nyssy. Przytoczę tu teraz znany fragment pism tego autora, do którego wszystko, co powiedziałem wyżej, mogłoby stanowić jedynie komentarz. Przedstawiając alegorię wejścia Mojżesza na górę Synaj po tablice Prawa, Grzegorz pisze: „Cóż jednak oznacza wstąpienie Mojżesza w gęsty obłok i jego widzenie w tym obłoku Boga? Słowa te zdają się rzeczywiście pozostawać w pewnej sprzeczności z Objawieniem Bożym opisanym na początku; wówczas dokonywało się ono w światłości, teraz zaś Bóg ukazuje się w mroku. Nie sądzę jednak, by było to niezgodne z normalnym biegiem spraw duchowych, które tu rozpatruję. Tekst ten wskazuje nam, iż poznanie religijne pojawia się najpierw jako światło; przeciwstawia się ono bowiem bezbożności, która jest ciemnością, a ciemności rozprasza jaśniejące światło. Im większe jednak zrozumienie, czym jest poznanie rzeczywistości, osiąga myśl dążąca naprzód dzięki stale rosnącym i pogłębiającym się wysiłkom i zbliżająca się coraz bardziej do kontemplacji, tym bardziej przekonuje się ona, że natura Boża jest niewidzialna. Odrzucając wszelkie pozory związane nie tylko z postrzeganiem zmysłowym, lecz i te, które zdaje się akceptować intelekt, myśl dąży coraz dalej w głąb aż dotrze wysiłkiem swoim do sfery Niewidzialnego i Niepoznawalnego i ujrzy tam Boga. Rzeczywiste poznanie Tego, którego istotnie szuka, i Jego rzeczywiste widzenie polega na zrozumieniu, że jest On niewidzialny, ponieważ ten, którego szuka, przewyższa wszelkie poznanie, odgrodzony ze wszystkich stron swoją niepojętością niby ciemnościami. Oto dlaczego będący mistykiem Jan, który zagłębił się w tę świetlistą ciemność, mówi, że nikt nigdy Boga nie widział, chcąc wyrazić przez tę negację, że poznanie istoty Bożej jest niedostępne nie tylko człowiekowi, lecz i wszelkiej naturze intelektualnej. A zatem Mojżesz osiągając wyższy stopień poznania mówi, że widzi Boga w mroku, to znaczy, iż rozumie, że boskość jest z istoty swojej tym, co wykracza poza wszelkie poznanie, i że nie daje się ująć przez myśl. Mojżesz wstąpił w gęsty obłok, w którym znajdował się Bóg, stwierdza Biblia. Jaki Bóg? Ten, który Przywdział ciemności jako zasłonę (…), gęste chmury jako okrycie, jak mówi Dawid znający również ukryte w tym samym sekretnym sanktuarium tajemnice”.